A było to tak, jedno z dzieci zachorowało, więc na gwałt do lekarza, bo gorączka zaczynała skakać jak szalona. Po...
Dlaczego obcy ludzie dotykają moich dzieci?
Od narodzin dziewczyn spotykam się z różnymi reakcjami na widok moich córek. Kiedyś już o tym pisałam. Od ochów i achów po pełne współczucia spojrzenia.
Zazwyczaj spotykają mnie przyjemne sytuacje. Ostatnio nawet gratulować zaczęli mi starsi panowie, którzy wcześniej obojętnie przechodzili koło mnie. Zaczepiają, pytają jak sobie daje radę, czy dzieci zdrowe, jak wyglada dzień z bliźniaczkami. Naturalnie zdarzają się pytania czy to są chłopcy.
Nie, nie denerwuje się, dziewczynki nie są ubierane w róż od stóp do głów, co mniej spostrzegawczy nie widzą zawieszek z imionami, włoski krótkie, wózek czarny, okay można się pomylić. Zawsze z uśmiechem wtedy odpowiadam, że to pannice pełna gębą.
Jakiś czas temu zaczepiła mnie starsza pani szczerze mi współczując. Jak zapytałam dlaczego to odpowiedziała „bo musi pani karmić dwie”. Nie drążyłam. Może myślała, że karmię piersią i jest mi ciężko? Nie wiem. Nie zrozumiałam wyboru karmienia jako podstawy do współczucia. Ważne, żeby znaleźć najmniejszy szczegół i się do niego przyczepić ;)
Zaczepianie mnie, rozmawianie absolutnie mi nie przeszkadza natomiast nic mnie tak nie wyprowadza z równowagi jak bezczelne zaglądanie do mojego wózka (zwłaszcza jak dzieci śpią) i, o zgrozo!, dotykanie ich. Jak tylko widzę wyciągniętą w ich kierunku obcą rękę oczami wyobraźni wyciągam maczetę i ją odrąbuję! Nie wiem skąd przekonanie, że można wkładać głowę do wózka i dotykać.
Np. Oo jaka ładna czerwona bluzeczka! A gdzie Pani kupiła te legginsy, a skąd opaska? To trzeba dotykać, żeby się przekonać czy na pewno dane ubranko jest w takim, a nie innym kolorze? Jakie ładne dzieci (i tu łapsko ląduje np. na twarzy dziecka)! Na początku byłam w totalnym szoku, że tak można! Nie przyszłoby mi do głowy, żeby pakować się z rękami do obcego wózka. Potem starałam się być miła i dyskretnie odsuwać wózek jak już rzeczona ręka próbowała dotknąć moich dzieci, ale teraz to już nie ma zmiłuj!
Widząc co się szykuje z góry uprzedzam, że nie życzę sobie dotykania, można podziwiać z daleka. Z tego tytułu nawet zostałam kiedyś pouczona, że jestem bezczelna, bo ona ma czyste ręce i przecież nic takiego nie zrobi, chciała tylko za paluszek, a ja jestem niemiła i ona współczuje moim dzieciom takiej matki. Zaśmiałam się w głos, podziękowałam za komplement i odeszłam. Innym razem stojąc na światłach ze śpiącymi Kundziami i czekając na zielone „pewna pani” tak zaglądała do wózka, że potknęła się o kółka i z impetem wpadła na niego wybudzając oczywiście córy, które później za nic w świecie nie chciały usnąć.
Mamy wiedzą co oznacza najmniejsza zmiana w planie dnia dziecka, bliźniąt w szczególności. Dzień rozwalony, wszelką synchronizację szlag trafia i wszystko trzeba układać od nowa. Ojj jaka się wywiązała awantura na tych światłach! Myślałam, że babie głowę urwę i w dość nieuprzejmy sposób powiedziałam, żeby poszła do zoo oglądać małpy w klatkach, a nie pakuje łeb do cudzego wózka bez pytania budząc dzieci. Naturalnie usłyszałam co swoje, bo przecież jakim prawem śmiem zwrócić uwagę szanownej Pani, jak ona „chciała sobie tylko zajrzeć”. Ostatkiem sił powstrzymałam się od powiedzenia jej, żeby wsadziła głowę w tylną cześć ciała i tam się rozejrzała za resztkami rozumu. Po całym zdarzeniu okazało się, że podniesione ciśnienie całkiem niezłe mi posłużyło, bo do końca dnia działałam na pełnych obrotach.
Nie wiem jak jest u Was, jak reagujecie? Może macie jakieś złote rady, które z chęcią przyjmę, żeby po raz enty nie wyjść na nadęta matkę? A na koniec jeszcze chciałam dodać, że największe poruszenie, a może zazdrość mój podwójny wózek wywołuje wśród osób wątpliwego pochodzenia.
Ci natomiast na mój widok stwierdzają „o, tej to dobrze. 1000 plus dostaje”!
Miłego dnia Kochane!
{hook h="pShowBlogGetProducts" mod="pshowblog" limit="3" categories="3002,3003"}
Dodaj komentarz