A było to tak, jedno z dzieci zachorowało, więc na gwałt do lekarza, bo gorączka zaczynała skakać jak szalona. Po...
Ecru komplet niemowlęcy rosnący z regulacją wielkości w prążek body spodnie czapka wyprawka
- -50%
Nie ma nawet do czego porównać tego uczucia, które wypełnia kobietę od najmniejszego palca stóp po ostatni koniuszek włosa.
Jest bezwarunkowa i nieprawdopodobnie silna. Jeżeli wydawało mi się, że kiedyś kogoś tak bardzo kochałam to z całą pewnością mogę powiedzieć, że tak jak córki nie kochałam nikogo. Ale czy tak było od początku? Poród kojarzy mi się z czymś strasznym. Rzeźnia, na której wylądowałam jest nie do opisania.
Do dzisiaj na samą myśl przechodzą mnie ciarki, blady strach i stają mi łzy w oczach. Lekarz i położne, które towarzyszyły mi w trakcie rzekomego cudu narodzin upodliły mnie i doprowadziły na skraj psychicznej wytrzymałości narażając jednocześnie życia moich dzieci. Pomijam fakt, że zmuszono mnie do porodu siłami natury, bo położna tak wolała, byłam na to gotowa, ale brak wsparcia i komentarze „jest słaba psychicznie nie da rady”, „nie umie przeć nic z tego nie będzie” nie ułatwiały i nie pomagały w niczym.
Finalnie wyjechałam z porodówki na salę operacyjną i pod pełną narkozą i zagrożeniem śmiercią wewnątrzmaciczną moje dzieci przyszły na świat. Co czuje matka zaraz po przebudzeniu jak nie ma dzieci koło siebie, bo z racji wcześniactwa leżą piętro niżej? Ból, strach i ciągły płacz, bo miały być ze mną, bo miało być kangurkowanie, jak wyglądają? Czy są zdrowe?
I chcesz wstać i iść do tych malutkich istotek, które leżą same, bez mamy, bez taty, ale nie możesz, bo jesteś przykuta do łóżka i musisz odczekać swoje. Przepłakałam całą noc. Bolało mnie ciało, serce i dusza. Nie chciałam leżeć, chciałam iść do dzieci. Nastał nowy dzień, wreszcie, mimo bólu rany, zjechałam do maluchów. Leżały osobno w wygrzewarkach, kwilące, malutkie moje i tylko moje. Płakałam cały czas, że jestem z nimi i dlatego, że przez ból nie mogłam wysiedzieć dłużej niż 30 minut i musiałam jechać odleżeć swoje.
Nie mogłam przeboleć, że inne matki mają swoje dzieci przy piersi, a ja nie. Robiłam wszystko, żeby mieć pokarm, odciągałam, piłam herbatki na laktację, karmi, wszystko co tylko miało mi pomóc. Jak tylko byłam z dziećmi przystawiałam do piersi. Ale stres i wspomnienia porodu robiły swoje. Niestety dziewczynki musiały być dokarmiane. Kolejny cios przyszedł, kiedy jedna mogła być już ze mną, a druga z racji żółtaczki jeszcze nie. Chciałam rwać sobie włosy z głowy!!!!! Co się dzieje, przecież były zdrowe, a tu nagle jedną mam przy sobie druga dalej sama wśród nieprzyjemnych i niemiłych pielęgniar, które empatii nie znały w ogóle!
Chciałam do domu, wreszcie być matką, nosić i całować obie na raz, obie na raz przystawiać do piersi! Udało się dopiero po trzech dniach. Po kolejnych trzech wyszłyśmy do domu. W szpitalu spędziłam dziewięć dni. Dziewięć długich, pełnych rozpaczy dni, bez żadnej pomocy ze strony położnych i lekarzy. Zdana byłam tylko na siebie i rodzinę, która dzielnie mnie wspierała i codziennie mnie odwiedzała.
Niestety myśli związane z porodem wracały (teraz już mniej). Postanowiłam, że nie zostawię tego tak. Skoro mi się nie udało, może pomogę innej mamie. Zwróciłam się do szpitala o wydanie dokumentacji medycznej i skontaktowałam się z @fundacjarodzicpoludzku.
Na początku utrzymywałam z nimi kontakt, jednak z przyczyn mi nieznanych przestali odpisywać na maile. Może dlatego, że szpital w Radomiu jest wpisany na ich listę? Umarła ostatnia nadzieja, że może dzięki mojej interwencji coś się zmieni. Po wyjściu ze szpitala długo nie mogłam pogodzić się z tym co mnie spotkało. Walczyłam w myślach ze szpitalem prawie jak na wojnie.
Nie mogłam skupić się na macierzyństwie, byłam zła i obrażona na cały świat. Teraz, po dziesięciu miesiącach, mogę powiedzieć, że nieco ochłonęłam. Skupiłam się w 100% na dzieciach, kocham je bezgranicznie i chce być z nimi cały czas. Wynagradzają mi wszystko, a ich uśmiechy i słowo „mama” jest najpiękniejszym co mi się w życiu przydarzyło.
Jakie są Wasze historie porodowe? Może, któraś z Was miała podobny przypadek i chce się podzielić swoją historia? Jestem bardzo ciekawa! Pozdrawiam, J.
{hook h="pShowBlogGetProducts" mod="pshowblog" limit="3" categories="3002,3003"}
Dodaj komentarz