A było to tak, jedno z dzieci zachorowało, więc na gwałt do lekarza, bo gorączka zaczynała skakać jak szalona. Po...
Matczyne wyrzuty sumienia
Nowa szminka? Nowy ciuch? Nowe buty? Ty tak dla siebie kupujesz? Przecież masz dzieci. No mam, ale co moje dzieci mają do zakupu nowych butów? No nie wiem, ja bym wolała odłożyć im na konto, kupić ubranko, zainwestować w porządną zabawkę. Serio?
Czy bycie matką oznacza wyrzeczenie się jakichkolwiek przyjemności?
Matką jestem krótko. Półtora miesiąca. Pierwsze trzy tygodnie życia dziewczynek spędziłam w szpitalu ze względu na problemy zdrowotne jednej z nich. W życiu nie byłam tak zaniedbana jak w tym czasie. Oczywiście, że zdrowie moich dzieci jest najważniejsze i absolutnie nie przedkładam swojego wyglądu nad córeczki, stwierdzam tylko fakt. Fleja, memeja to mało jak wyglądałam.
Po powrocie do domu stwierdziłam, że nie mogę tak się prezentować. Z marszu wzięłam się za siebie. Depilacja brwi - o matko jedyna, co tam się działo! Olszewski by się nie powstydził. Jestem w stanie pokusić się o stwierdzenie, że patrząc w górę widziałam daszek. Mówiąc o depilacji. Nie tylko brwi jej wymagały. Na nogach gąszcz, chaszcze, busz! Ktoś by pomyślał, że jaki to problem ogarnąć takie rzeczy w szpitalu. A no taki problem, że jak masz dwoje dzieci na raz pod opieką to ostatnią rzeczą o jakiej myślisz jest depilacja czegokolwiek. Jedzenie na tempo, siusianie na tempo i odliczanie czasu kiedy mąż przyjdzie, bo może uda się złapać chociaż pięć minut drzemki między karmieniami. W domu na szczęście czekała na nas teściowa, więc mogłam sobie pozwolić na nieco dłuższy prysznic niż w szpitalu, dzięki czemu dzień po dniu wracałam do siebie.
Tydzień po wyjściu ze szpitala, doprowadzona do jako takiego stanu, udało mi się wyjść na spotkanie z koleżankami, co przyznam szczerze, nigdy tak mnie nie cieszyło jak wtedy. Pochwaliłam się tym pewnej znajomej, również świeżo upieczonej mamie… To co od niej usłyszałam nie mieści mi się w głowie po dziś dzień. „Wyszłaś ze znajomymi? A co z dziećmi? Aaa zostawiłaś z mężem i teściową? No wiesz, ja bym nie zostawiła swojego dziecka tydzień po szpitalu samego w domu!” Samego? Przecież są pod opieką teściowej i ojca! Nie karmię piersią, bo straciłam pokarm (o tym w innym wpisie), przewinąć umieją, dać jeść umieją, uśpić też. Czym mam się martwić? Wiesz - odpowiada mi znajoma, dzieci potrzebują obecności matki, ciepła, ciągłego przytulania, zainteresowania. No wiem o tym! Daję im to wszystko, a zniknęłam z oczu tylko na dwie godziny, równie dobrze mogły wtedy spać. Nie rozumiałam o co chodzi, przecież zdrowie psychiczne matki też jest ważne.
Co dzieciom po zaniedbanej, sfrustrowanej mamie, która tylko będzie się złościć na nie, że przez nie nie dopija kawy, nie może umalować rzęs, posmarować się balsamem. Osobiści uważam, że równowaga powinna być. Mam do pomocy męża, teściową, więc w czym jest problem, żebym wyszła na chwilę z domu i pogadała o czymś innym, nie tylko o kupie, kolkach i wyższości karmienia piersią nad karmieniem mlekiem modyfikowanym?!
Nie rozumiałam jeszcze nie będąc matką i nie rozumiem do tej pory w czym jest problem. Jednakże, nie ukrywam, że zmąciło to mój spokój. Do tego stopnia, że malując się przed wyjściem z dziewczynkami na spacer miałam wyrzuty sumienia, że to robię. Prostując włosy - też, wybierając ubrania to samo! Mało tego kupując sobie nową pomadkę pytałam siostry, czy na pewno dobrze robię, bo może powinnam śpioszki dla dzieci, a w ogóle to gdzie ja się będę nią malować skoro ja mam dzieci i nie wypada wyjść na spacer umalowana czerwoną szminką. Trzydzieści minut zajęło mi podjęcie decyzji o kupnie nowego ciucha dla siebie, dopóki siostra nie straciła cierpliwości, nie złapała za rękę i zaprowadziła do kasy. Na jej zdaniem „te brednie, które sfrustrowane matki opowiadają innym matkom, żeby i te doprowadzić do takiego stanu” nie są czymś, czym powinnam sobie zajmować głowę. „Masz dwoje dzieci i chcesz dobrze wyglądać. Jaki jest problem? Czy to, że się umalujesz spowoduje, że nie zmienisz pampersa? Nie nakarmisz? Źle ubierzesz?! NIE! Więc przestań słuchać nawiedzonych osób i rób tak, żebyś i Ty i dzieci była szczęśliwa!” Młodsza siostra jednak czasami ma rację.
szminką, z wyprostowanymi włosami i w botkach na obcasie. Nie dam się takim mądrościom. Chcę się dobrze czuć sama ze sobą i wiem, że wtedy moje dzieci będą się dobrze czuły ze mną. Szczęśliwe dzieci są najważniejsze, ale szczęśliwa mama to też istotna kwestia.
Jeżeli macie podobne doświadczenia koniecznie się nimi podzielcie i napiszcie jak sobie poradziłyście!
{hook h="pShowBlogGetProducts" mod="pshowblog" limit="3" categories="3001,3002,3003"}
Dodaj komentarz