A było to tak, jedno z dzieci zachorowało, więc na gwałt do lekarza, bo gorączka zaczynała skakać jak szalona. Po...
Tu i teraz
Jak dzieci nauczyły mnie cieszyć się z „tu i teraz”...
Oni chyba powariowali…
Stwierdzenie „ciesz się z bycia tu i teraz” zawsze nieco mnie śmieszyło i uważałam je za mocno wyświechtane. Puste teorie głoszone na potęgę przez opływające w luksusy celebrytki. Co to znaczy ciesz się z każdej chwili? Ale jak mam się cieszyć, jak stos prania straszy od tygodnia, gary wypadają ze zlewu, włosy niemyte od niepamiętnych czasów. I z czego tu się cieszyć? Z wywieszania kolejnego prania? Ze zmiany entej pieluszki, chociaż dopiero to zrobiłam, ale okazało się, że dziecko musiało dokończyć? Z bolącego kręgosłupa, bo na wszystkie uderzenia, potknięcia, zadrapania i ciężkie życie maluszka najlepsze jest noszenie? O 18 nie wiem jak się nazywam, ale jest bosko, super, crazy, funky, cool. No czasami się nie da, a czasami to w większości przypadków.
Jak głupi do sera...
Przeglądając instagram i patrząc jak wszystkie gwiazdy cieszą się do słoneczka, biedroneczki, źdźbła trawy, kałuży można pomyśleć- poszalało towarzystwo, albo używki wjechały zdecydowanie za mocno. Widziałam i takie foto, na którym jedna z celebrytek dumnie dzierżyła woreczek na psie odchody, cała w skowronkach, ciesząc się, że sprząta po swoim psie. I w gorszy dla mnie dzień spoglądając na te fotki myślę sobie, że chyba czegoś nie do końca rozumiem… może i wyrzucanie psich fekaliów jest powodem do radości, ale według mnie powinno być normą i codziennością. Okazało się, że i owszem jest to powód do radości, bo tarzające się w liściach Kunegundy nie wracają do domu całe w wiadomo czym, dzięki osobom, które po swoich psach sprzątają.
A mama mówiła „nie oceniaj”…
Dziewczyny szybko zweryfikowały moje złośliwości względem tych wszystkich, którzy według mnie śmieją się z każdej pierdoły jak głupi do sera. W duchu musiałam przeprosić i uderzyć się w pierś. „Ajem sorry”. Naprawdę można się cieszyć z byle czego? Z „tu i teraz”? Okazuje się, że można!
Jak czerpać radość z każdej chwili...
Nie ma nic piękniejszego niż uśmiech, radość i zadowolenie na buzi własnego dziecka. Patrzenie jak córki cieszą się ze wszystkiego napawa nieprawdopodobną radością. I ta biedroneczka, która usiadła na rączce dziecka, a ono uśmiecha się i pokazując paluszkiem mówi „mama tu” jest powodem do radości. Ździebełko trawy łaskoczące w nosek przez co córki zanoszą się od śmiechu, a ty razem z nimi. Słoneczko i świadomość, że możesz wyjść na spacer i złapać troszkę witaminy D. Patrząc na dzieci cieszy mnie wszystko. Kamyk który pokazują z dumą, że udało się podnieć. Listek, kotek, piesek. Fakt, że śmieją się w głos jak się wygłupiam przed nimi. Każda kąpiel, chlapanie i wylewanie wody z wanny. To chyba właśnie jest radość z bycia tu i teraz. Zwracanie uwagi na rzeczy wcześniej kompletnie nieistotne, o których nawet byś nie pomyślała. Tego nauczyły mnie dzieci, żeby czerpać garściami z każdej chwili. Cieszyć się z tego, co się ma i dziękować za każdy dzień, chwilę, sekundę. Nie tracić czasu na zamartwianie się. Śmiać się w głos, przytulać, całować, kochać. Dzieci sprawiają, że człowiek zaczyna żyć na nowo. Widzi na nowo. Specjalnie dla nich odkładam chleb, żebyśmy mogły przy akompaniamencie pisków i śmiechów karmić w parku kaczuszki. To dla nich zakładam stare dresy i biegamy po suchych liściach specjalnie robiąc „bam” i zaśmiewając się w głos. Bez patrzenia i myślenia „co inni powiedzą”, albo „ubrudzę bluzkę”. Dzięki nim obudziło się we mnie dziecko, które cieszy się „jak głupi do sera” ze wszystkiego, co sprawia im radość. I to jest cudowne. Odkrywanie siebie na nowo. Bezwarunkowe szczęście. I docenianie tego co się ma.
{hook h="pShowBlogGetProducts" mod="pshowblog" limit="3" categories="3002,3003,3001"}
Dodaj komentarz