A było to tak, jedno z dzieci zachorowało, więc na gwałt do lekarza, bo gorączka zaczynała skakać jak szalona. Po...
Twinsowa mama idzie na spacer
Twinsowa mama idzie na spacer, ale czy pójdzie?
Twinsowa mama idzie na spacer, ooo jak ona idzie!
Otóż po wyjściu ze szpitala czułam się jak wypuszczona z więzienia! Cud, że z Warszawy nie wróciłam na piechotę! Po powrocie do domu, obrobieniu i uśpieniu dzieci przyszedł czas na relaks i snucie planów na następny dzień. Z lampką wina (skoro cycki wyschły to mogę, prawda?) usiadłam wygodnie w fotelu i patrząc na swoje skarby zastanawiałam się gdzie by się udać najpierw? Może odwiedzić dziadka? Nie, to później, bo najpierw świeże powietrze. Do nadrobienia miałam trochę spraw, wiec pomyślałam, że zacznę od spacerów po mieście. Z podniety nie mogłam usnąć! Jak ja sobie sama poradzę? Co będzie jak zaczną płakać? Pomyślałam, że do spaceru zaangażuję siostrę. Jak pomyślałam tak zrobiłam i następnego dnia byłyśmy umówione.
Spacer z bliźniaczkami.
Nastał nowy dzień, więc od szóstej rano zaczynałam przygotowania co najmniej jakbym szła w odwiedziny do królowej Elżbiety. W co się ubiorę? Jak się uczeszę? A w co dziewczynki? Może najładniejsze ubranka? Ale będą w śpiworkach więc nie będzie widać... Po karmieniu wzięłam się za obrabianie swojej osoby. Make up? Draq queen by się nie powstydziła! Wymazałam się jak klaun, aż sama uwierzyć nie mogłam, że tak potrafię. Siostra jak mnie zobaczyła popłakała się ze śmiechu, więc ja, jak niepyszna drep drep do domu zmyć to z twarzy. Jak się ubrałam? Obcisłe jeansy (ciut za małe, bo jednak tak szybko nie wróciłam do wagi sprzed ciąży, jeszcze dwa kg zostało), koszula czerwono - pomarańczowa, a na głowie tapir rodem z Dynastii! Z perspektywy kilku tygodni nie jestem w stanie wyjaśnić swojego zachowania i tego co mną kierowało. No nic. Według mnie wyglądałam prawie jak sexy mama! Siostra popatrzyła, pokręciła głową i stwierdziła „idź się przebierz bo wstyd z Tobą iść gdziekolwiek”.
Byłam bliska obrażenia się, ale zacisnęłam usta i poszłam się zmienić fatałaszki. Ubrana jako tako przystąpiłam do ubierania córek. Stałam nad szufladą i nie mogłam się zdecydować. Sukienki? Nie, bo nie mam rajstopek, pajacyki? Eee chyba nie, to jest do spania, prawda? Body! No dobrze body, ale co na to? I tak dwadzieścia minut. W końcu z letargu wybudził mnie telefon. Siostra. „Schodzisz, czy mam sama iść na spacer! Stoję tu już prawie czterdzieści minut!” Szybka decyzja i padło na spodnie i bluzy. Zaczęłam ubierać dziewczynki i się zaczęło. Jedna płacze, bo smoczek wypadł, druga zrobiła kupkę i trzeba przebrać, w trakcie zasikała body, więc trzeba nowe. Pierwsza wyje w niebogłosy, bo smoczek znowu wypadł! No to hop siup zamianeczka. Przebieram pierwszą. Ulało się, na szczęście body całe, ale żeby łatwo nie było, to kupka ubrudziła spodnie (jakim cudem ominęła body?). O matko, zwariować można! Latałam od jednej do drugiej, tej smoczek, tej pić, a jeszcze witamin nie podałam, a to trzeba czapeczkę zmienić, bo wybrana przeze mnie za ciepła, a to mleko naszykować, bo a nuż zgłodnieją, pampersy zabrać, bo wiadomo. To jeszcze może jakieś ciuszki na przebranie w razie co. No dobra udało się, wychodzimy! Złapałam za klamkę, a za drzwiami siostra.
Co jest? Nigdzie nie idziemy, czekałam na Ciebie godzinę, teraz to ja muszę swoje dziecko nakarmić i przebrać. Trzeba było szykować się szybciej!
I tak wielkie plany i szykowanie się jak na bal poszło nadaremnie. Zamiast lansu na mieście miałam kawę w domu. I nauczkę na przyszłość, żeby zawczasu spakować się na spacer i nie marnować czasu :)
{hook h="pShowBlogGetProducts" mod="pshowblog" limit="3" categories="3001"}
Dodaj komentarz